czwartek, 20 listopada 2014

Uniwersytet Trzeciego Wieku

to najwspanialsza rzecz jak powstała w moim rodzinnym mieście, dla osób które są na emeryturze i nuda im zatruwa życie....
Moja mama jako bywalczyni tego wydarzenia, uczęszcza m.in. na plastykę, tam oczywiście próbują wszelkich metod rękodzielniczych...
korale chyba pokazywałam


Będąc u nas w stolicy i pilnując szefa zwijała papierki jak świstak sreberka...
z tych papierków powstały...




robiła także frywolne gwiazdki, ale to innym razem.
Niestety pobyt mamy się diametralnie skrócił, gdyż mój tato wylądował w szpitalu....

Ja nadal suplę, tym razem gwiazdki według wzoru Renulek
zmniejszyłam ilość słupków na górnych łuczkach .



powstają też inne...
a na razie zmykam
pozdrawiam




środa, 19 listopada 2014

zaległe bransoletki

w końcu doczekały się końcówek i już są w drodze do właścicielki....
jedna z nich jet moja....





a dokładnie ta z kotkiem....

Pochmurno jest ostatnio permanentnie więc i zdjęcia nie teges...
jakoś się właściwego koloru doszukać nie mogłam w tych fotkach.
Złota, wcale na złotą nie wygląda, ale proszę mi wierzyć na słowo bo taka jest.


czarno czerwona


złotoczerwona







Moja mama, na plastyce uczyła się kulek filcowych....
i z tego co ukreciła, powstały korale....








sobota, 8 listopada 2014

Nr. 1

...listopadowa....

Czapka pierwsza do projektu....ale któraś z kolei w tym miesiącu....Jeśli zasady są ścisłe w tej zabawie, będzie mi strasznie trudno....bo ja zazwyczaj na jednej się nie skupiam i robię namiętnie po kilka i rozdaję...
Zrobiłam  dla siebie ale ... ale jak zwykle chciała Karola......na pompon już nie wystarczyło więc łączona włóczka...




włóczka Nako, w dwie nitki....
właścicielka zadowolona, czapek ma jak matka wiele, ale pewnie i inne będą...


czwartek, 6 listopada 2014

Czapki

robiłam zawsze i pewnie robić będę, bo lubię, a tym bardziej że wzięłam udział w projekcie

12 czapek w jeden rok....



o projekcie poczytacie tutaj..
http://handmade-project.blogspot.com/2014/11/12czapek1rok.html


wczoraj wełenkę zakupiłam Nako, kolorowa, więc wesoła jak wyjdzie dobra to będzie dla mnie, bo mam ostatnio trudności w doborze odpowiedniego rozmiaru... i robię nawet wcześniej próbkę, a tu jakiś chochlik się wdziera i psoci i wychodzą dziwne kwiatki....




kilka dni temu zostałam zmotywowana do skończenia Renulkowej letniej serwetki. Zmotywowana paskudnym faktem zgubienia swojego ulubionego czółenka, drewnianego....wypadło mi najprawdopodobniej na spacerze z rozszelnionej torebki...
a że mam tylko 8, nie już 7 i na każdym nitka, a w planach robótkowych następne gwiazdki...to wiadomo ....kończę to co najszybciej ku końcowi.....
Wczoraj wykrochmalona, na zdjęciu widać że kilka pikotków nie rozprostowałam, ale biorąc pod uwagę wszędobylskiego szefa...to i tak efekt super....


Na tej serwecie Renulki nie poprzestanę, ciągle obserwuję jej poczynania i chylę czoła nad zdolnościami wymyślania nowych serwet....ja takich preferencji nie posiadam i zrzynam o czym wszem i wobec donoszę
;)




nitka limol, wzór z netu, autora nie znam....




i wreszcie produkcja mydła ruszyła, dodatkiem była sproszkowana maślanka i morele w proszku...
masa budyniowa za bardzo miękka była gdy wyciągałam z foremek....a niby 4 dni sobie leżały...
17 grudnia po 8 tygodniowym wysychaniu zobaczymy efekt....