jak już wcześniej pisałam Karola jest u babci i pozostanie na lipiec, ja niestety muszę jutro wracać do stolicy bo dyżur w niedzielę.
Dosyć dobrego. Szybko minęło tych kilka dni, mimo wszystko naładowałam akumulatory....
dziś się prażyłam i czerwień ze mnie bije wielka...
mam nadzieje że nocka minie bezboleśnie....
Od kilku tygodni nic nie tworzyłam,ale się złamałam i podłubałam tyci tyci...
Jednak w tym poście ....
pełno kwiecia umieszczę....
moja mama szaleje w ogródku....
więc wszystko rośnie jak na drożdżach..))
ten krzaczek to własność sąsiadki.....urokliwy bardzo.....
i rozchodnik się zaplatał....
aura sprzyja robótkowaniu....
jeśli można jako takie dłubania nazwać dzianiem.
Moja ręka nadal boli, ale staram się coś niecoś robić w ortezce oczywiście...
powstały korale dla mamuni.....
koloru nie mogłam uchwycić......ale zapewniam jest jagodowo słonecznie na szyi...
moja Maryś......
moja Karola z koleżanką....
coś długi ten mój post dziś...
tak się rozpędziłam w fotkach...
miłego....
o ..... matta bosta fioletowa prawie gotowa....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz