Poczyniwszy jeden, stwierdziłam,że mam resztki bawełny od Dominiki , i zrobię kamizelkę, tudzież bolerko.
Dla zainteresowanych napiszę, dlaczego to imię pozostało mi w pamięci...
Pochodzę z pokolenia, gdzie jeszcze rzeczy były na kartki, kolejki po cukier sięgały po horyzont. O papierze toaletowym można było pomarzyć, a po węgiel tata stał ze 2 doby ...
I tu pojawja się Ona, rzekoma Sabina, oczywiście ruda, ruda jak ja, co dla niej było atutem. Ja pulchna jak pyza, przylepa jakich mało...
Ciotka Sabina , rodzona siostra mojej babki pracowała w restauracji w stolicy. Ciotka przyjeżdżając do małego grajdoła , gdzie w sklepach na półkach był tylko ocet , przywoziła BANANY. Tak banany i bobofruty.i to był ten luksus. I zawsze jak przyjeżdżała przywoziła...
.... i kiedyś przywiozła coś innego, ja od razu widząc ją krzyczałam.."O moja Sabcia przyjechała, przywiozłaś mi b a r a n y.." bo na owy żółty luksus mówiłam barany...
Sabina, Sabcia w takim razie będzie miała od przyszywanej ciotki na start dziergałki..
jak wyszło oceńcie sami
oczywiście rozmiar na oko, bo wyrosłam już z takich maluchów...
bawełna, z jakiej firmy nie wiem..
moim zdaniem jedna z lepszych nitek na dziecięce ubranka...
Proszę bardzo za zgodą mamy Sabina w seweterku..
dziś tak na chwilę, bo muszę odgruzować chaupę przed pójściem do szpitala, bo po operacji, to ja jak zwłoki leżę i kwiczeć z bólu będę.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Proszę trzymać za mnie kciuki.