środa, 12 lutego 2014

czasobrak...

mnie dopada...
kończę i kończę i efektu nie widać w tych pozaczynanych prze zemnie rzeczach. No nie zupełnie, że nic nie kończę...
przyklejone końcówki i można pokazać.....



proste zakończenie bez zawieszek...
będzie na chrzest, dla mła...
ale znając życie zapewne komuś się spodoba i już mój nie będzie...
Co do kreacji to zakupiłam sobie kiecko tunikę, bawełniaka granatowego. Nie będę skromna, ale twierdzę że wyglądam w niej super.
 Zazwyczaj jestem człowiekiem praktycznym i kupuję na różne imprezy takie łaszki, które potem jeszcze wykorzystam...
i myślę że granacik będzie moim ulubionym czymś ;)


To już tajemnicą nie jest, że uczę się frywolitek...jestem dopiero na początku swojej kariery frywolitkowej można powiedzieć. Dzięki uprzejmości Joanny załapałam o co w tym wszystkim chodzi.Kasia, także mi wiele wskazówek podała .
Zdjęcie jest z sprzed wekendu gdzie miałam odrobić pracę domową, zadaną na spotkaniu robótkowym. Myślę że wywiązałam się z zadania nawet nieźle. 
teraz moja rączka załapała ten ''myk''
  To było najtrudniejsze....potem co zrobić z drugim czółenkiem...
teraz już wiem.
i nawet robię zakładkę, oczywiście pierwszą po raz 3 , ale uparta jestem.
wczoraj złośliwość losu obdarzyła mnie na zakręcie zakładki wielką wpadką ( nie zrobiłam jednego kółeczka) i dupa blada można powiedzieć...
dziś zaczęłam i nadal bez błędu jest.


Jak już mnie co niektórzy znają, wiedzą że mam sporo pozaczynanych prac, coby monotonnie nie było...
toto to być ma kamizelką dla Karolinki...
a dziś od Chrzestnej matki Frania dostałam kłębek wełenki na kamizelkę dla młodego...
bo to wielki mały chłopina jest.



moje młode skarby






3 komentarze:

  1. Świetny post do zilustrowania dyskusji o robótkujących mamach, która się wytworzyła na kilku blogach :)
    Koraliki chyba te najmniejsze? podziwiam piękne są - a za frywolitki to juz w ogóle - czapki z głów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak ,koraliki Toho 11, frywolitki dopiero początek,ale myślę że przygoda będzie permanentna....
    co do robótkujących mam....robótkowałam nawet gdy matką nie byłam, teraz to tylko dodatek do całości i wypełnienie czasu wolnego...ha ha...Niestety nie czytałam zbyt wielu blogów w którym były jakieś dyskusje na ten temat. Dziękiki za odwiedziny i lekturę moich wypocinek.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie! Chciałam powiedzieć to samo...frywolitka na czółenku?!!! Szacunek !!! U mnie czółenka w szafie, a ja supełkuję na igle, bo nie ma mnie kto nauczyć na czółenku, nie powiem próbowałam coś skumać sama z internetu, ale nie wyszło:) Bransoletki za to umiem i wiem ile trzeba się narobić ,żeby ładnie wyszły!!! cóż, brawa dla Ciebie!!! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń